środa, 1 sierpnia 2012

...and nothing else matters...


-Michelle?-musiałam z nią pogadać..była młodsza odemnie o 3 lata. Co z tego że mieszkała w Seattle na drugim końcu kraju? Zawsze była moim oparciem.
-Przy telefonie. Kto mówi?
-to ja Nicky
-A cześć..co tam? Co u mamy?
-sama wiesz jak jest. Nawet z nią już nie gadam. Nie mam kiedy… wraca w nocy z pracy. Pracuje u siebie w gabinecie.
-rozumiem. Coś się stało że dzwonisz?
-nie…znaczy.. pamiętasz Williama Bayleya?
-coś mi świta…to ten rudzielec z chóru który mnie tak wkurwia?
-huh..-przewróciłam oczami. Nigdy się z Michelle nie lubili. Nie mam pojęcia czemu. Cały czas od kąd pamiętam dogryzali sobie. Mam tylko nadzieje że nie z mojego powodu.- tak to ten…nie możesz się z nim pogodzić?
-weź spierdalaj . z tym dupkiem? Chyba cie pojebało
-o widzie że taty nie ma w domu..
-czemu?
-bo przeklinasz
-oj nie zgrywaj takiej świętej. Nic nie przebije tego że byłaś już notowana na policji tyle razy ze swoim kochasiem
-TO NIE JEST MÓJ KOCHAŚ MICHELLE!
-wybacz. Narzeczony
-Michelle…
-sory.. no co z nim?
-chce mnie wziąć na wycieczke do Hollywood i do was do Seattle-odpowiedziało mi tylko głuche piii piii pii pii,odłożyła słuchawke. Zapewne po tym jak usłyszała to z Seattle. W sumie nie po to wyjeżdżała żeby teraz na niego czekać. Wybrałam numer do Willa. Nikt nie odpowiadał. Usłyszałam dzwonek do drzwi.pobiegłam otworzyć
-cześć Wi..a to ty Izz..
-ty się księcia z bajki spodziewałaś?-wszedł do mojego domu w ubłoconych trampkach.aż syknęłam. Dopiero umyłam podłoge
-co się stało?
-nic Izz..po co przyszedłeś?
-myślałem że się ucieszysz
-ciesze się ale nie wiem co tu robisz-oparłam się o futryne drzwi
-Will mi mówił o wycieczce.

Brak komentarzy: