-Axl. Musimy
pogadać. Teraz. Zaraz
-Nicky? To
ty? Czemu dzwonisz o 4.30 nad ranem?
-nie mogę
spać.. musze z tobą pogadać..
-dobra..wpadaj
do mnie,bo nie zwleke się z łóźka
-będę za 15
minut-nie mogłam spać. Musiałam z nim pogadać. Nie wiem czemu akurat do głowy
przyszedł mi Will. I tak było już za późno..a raczej za wcześnie na kogokolwiek
innego. Właśnie w taki oto sposób znalazłam się właśnie koło piątej rano w domu
Bayleyów. Weszłam jak zwykle przez okno u Willa w pokoju. Wolałam się nie
natykać na ojczyma Willa. a jego pokój był jedynym miejscem w domu do którego
nie miał prawa wejść. Po tym co mu zrobiłam lata temu nie miał cywilnej odwagi
spojrzeć prosto w oczy ani Willowi ani mnie. Nierozumiem. Przecież mama Willa
jest taką ciepłą, miłą i mądrą osobą. Dlaczego pozwoliła Willowi tak cierpieć.
Nic jej nie zrobił przecież. Zawsze grał na pianinie. Śpiewał razem ze mną w
chórze. Nie sprawiał kłopotów. Dobrze się uczył. A ona go tak zepsuła.
Zniszczyła. Zmiażdżyła. Po prostu najzwyczajniej w świecie zabiła od środka.
Nie nie od zewnątrz żeby śmierć była szybka. Woli go zabijać na raty. Po
kawałeczku. Od środka. Precyzyjnie. Wiecznie. To nienormalne jak łat..
-cześć
Will…-otworzył jedno oko i odkrył kołdrę
-siemka,wskakuj
jeszcze się prześpimy chwilke
A co mi
tam-pomyślałam i położyłam się obok Willa. był ciepły,pachniał czymś bardzo
ładnym. I w ogóle stało się w końcu tak że poszłam spać koło niego. Około
jedenastej obudził mnie zgrzyt drzwi do pokoju Willa…przyniósł mi śniadanie.
- wolisz
tosty czy omlety?
-omlety. Masz
syrop klonowy?
-jasne.
Powiedz mi tak oprócz tego że przyszłaś się przespać to co jeszcze cie do mnie
sprowadza?
-huh..rozmawiałam
z Michelle…
-Nicky..prosiłem
cie.
-wiem.
Musiałam Will…
-dobra mów
lepiej co ci powiedziała
-no
szczerze…to nie była do końca zadowolona twoim pomysłem. Wręcz była wściekła
tym że tak sobie ubzdurałeś
-nic sobie
nie ubzdurałem. Jedz bo ci wystygnie.-wolałam przemilczeć reszte tego wątku rozmowy. Nie chciałam ciągnąć dalej
tego co i tak wszyscy uważali za bzdure.
-która
godzina?-zapytałam nagle
-coś koło
13.00 a co?
-musze iśc do
prac.. do pracy do mamy. Musi mi dać troche kasy na obiad.
- może pójde
z tobą?
-NIE! Znaczy…
nie…poradze sobie..może kiedy indziej ,dzięki za troske-zebrałam swoje rzeczy i
wyskoczyłam przez okno na trawnik ogródka pani Bayley. Nie dbała nigdy o niego.
Wszystko miała gdzieś. Dobra ,nieważne,bo zaraz się znów niepotrzebnie wkurzę.
Dojechałm do pracy jeszcze przed 14.00. przebrałam się,zjadłam troche shoarmy i
jak zawsze stanęłam za ladą. Nic się nie działo więc zaczełam rysować w
notesiku do zamówień jakieś postacie. Potem oczy. Zwierzęta. Instrumenty.
Bryły. Rzeczy.Kwi… usłyszałam brzdęk dzwonka gdy dwójka młodych ludzi weszła do
baru. Na początku nie wiedziałam kto to, ale gdy wyostrzył mi się wzrok
zauważyłam Willa i Izzyego. Było już za późno na ucieczke.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz