czwartek, 2 sierpnia 2012

do u know what?


-i?-zapytałam prawie z piskiem,chrząknęłam- przepraszam… i? –zapytałam spokojniej
-i co. I nic… a se wymyślił…
-huh..cały on. Napijesz się czegoś?
-martini z coca-colą
-jasne. już –nalałam szklanke coli i kilka dużych kropel Martini- z lodem?
-mhm- Izz już rozsiadł się na kanapie i wyłożył brudne trampy na stolik. zamknęłam oczy i wciągnęłam gwałtownie powietrze i zatrzymałam je w płucach. Chciałam mu zwrócić uwage,ale jakoś nie potrafiłam.podałam mu szklanke z colą i usiadłam naprzeciwko niego w bujanym fotelu.
- to co robimy?
- czemu się mnie pytasz. Jestem facetem. To ty jesteś w naszym stadzie odpowiedzialna za planowanie.-popatrzyłam na niego spode łba
-wysiliłbyś się troszke Iz-mlasnęłam i wypuściłam powietrze nosem,patrząc w okno- rany jego pomysły mnie już przerastają
- ja też wysiadam-upił duży łyk drinka. Nagle usłyszałam chrzęst klucza w zamku
-Nicole! Jestem w domu!
-mamo nie musisz krzyczeć. Jesteśmy w salonie…
-„śmy”? –zajrzała do salonu-o cześć Isbel . co u mamy?
-spoko. Jeszcze żyje –uśmiechnął się lekko
-ahm-bąknęła w roztargnieniu mama szperając w torebce-to dobrze że ma nową fryzure.musze iśc-i poleciała do siebie do pokoju. Izz zmarszczył brwi
-nie mówiłem że mama ma nową fryzurę..
-spoko-przewróciłam oczami- to normalne..ona tak zawsze..
-ona cie nigdy nie słucha?
-och stary. Dobrze że chociaż cie zauważyła-podniosłam lekko brwi-zwykle nawet tego nie robi..
-masakra-zmarszył się Izz
-i co mam zrobić. Taka jest i tyle.
-wiem- zdjął nogi ze stolika- pójde już. Późno już.
-jutro do ciebie wpadne po pr..popołudniu..-uff! Prawie się wygadałam!!
-spoko.mamarobi burito na kolacje. Zaprosze też Willa. Pogadamy o tym wypadzie.
-jasne . do jutra
-pa-wyszedł z domu. Pozostały po nim tylko błodne ślady podeszw trampek. Ta noc była okropna. Cały czas śnił mi się Will na przemian z Izzem i Michelle… budziłam się co godzine oblana potem. Huh.. tego wyjazdu to na pewno nerwowo nie wytrzymam.

Brak komentarzy: