Nadszedł dzień koncertu. Koncert jak koncert. Gdyby nie fakt
że coś się jednak zmieniło w Willu.. na te dwie godziny zrobił się zupełnie
inny. Tylko… tylko trudno mi powiedzieć jaki. Po kilku coverach podszedł do
baru żebym mu nalała szklanke jego ulubionego piwa.
-no Niks, jak ci się podobają koledzy w akcji?
- spoko-polerowałam szklanki i sztućce
-ej… mała.. jesteś na mnie zła?
-nie Axl. Tylko jestem w pracy jakbyś nie widział…
-wybacz-wziął haust piwa i odłożył kufel na stół z lekkim
stukiem.
- e! laleczko z dużym biustem! Nalej mi whiskacza!- burknął
do mnie jeden pijany koleś przy barze
-już się robi sir-musiałam być miła dla klientów. Nie ważne
jak mnie nazywali,albo co robili. Gdyby Rodger zauważył że robie coś nie tak,
od razu mogłabym szukać pracy gdzieindziej.
-co to było koleś? Z szacunkiem proszę do tej pani!-krzyknął
Will
-Will..uspokój się..jestem w pracy…-odpowiedziałam zmieszana
-ale co uspokój? Co uspokój??!! Ten facet nie może się tak
odzywać do cholery jasnej!
-uchh..Will…chodź na zaplecze..musimy pogadać-wyszłam zła,
gdy obydwoje znaleźliśmy się na zapleczu zapytałam z wyrzutem-CO TO MIAŁO BYĆ
?CO? pohamuj się troche
-Nicky ten palant nie może się tak do Ciebie
odzywać-popatrzyła na mój rowek-co prawda masz ładne zaplecze,ale to nie znaczy
że on ma się tak świńsko do ciebie odnosić do kurwy nędzy.-zakryłam
zarumieniona piersi
-Will..to moja sprawa,nie twoja..
-ale..kurwa no-chwycił się za głowe jakby miał sobie wyrwać
włosy-ZALEŻY MI NA TOBIE ROZUMIESZ?! I NIE CHCE ŻEBY KTOKOLWIEK CIE OBRAŻAŁ!-trzymał
mnie w ramionach i potrząsał mną lekko.gdy skończył patrzyłam na niego
załzawionymi oczyma.
-Will…przestań-powiedziałam ledwo słyszalnie i wybiegłam z
zaplecza.biegłam przed siebie.. byle dalej,tak żeby nikt mnie nigdy nie złapał
ani nie zatrzymał. Usiadłam na pagórku i jeszcze dłuższą chwile płakałam. Gdy
się nad tym zastanowiłam pomyślałam że nie mam pojęcia czemu płakałam.. za dużo
myśli galopowało mi w głowie. CZY TO ZNACZY ŻE WILL MNIE KOCHA?! Boże..
chciałabym myśleć że to nieprawda. Gdy usłyszałam za sobą kroki,podskoczyłam.
Ale byłam za bardzo sparaliżowana żeby uciec.
-biegłem za tobą-usłyszałam nagle kojący głos Willa
-niepotrzebnie-odburknełam
-Nicky….huh-usiadł obok mnie i schował twarz w dłonie- może
za dużó ci powiedziałem…nie chce zniszczyć naszej przyjaźni,jeszcze tym
bardziej przed wyjazdem do Hollywood-dotknął delikatnie mojej ręki tak że przez
moje ciało przebiegł silny dreszcz- ale naprawde osiemnaście lat to dużo jak na
skrywanie tego że..
-NOSZ DO KURWY NĘDZY GDZIE WY SIĘ SZWĘDACIE!-ooooo…Izzy się znalazł
..szkoda że akurat teraz. Wstaliśmy i otrzepaliśmy się z ziemi.
-huh…to moja wina Iz..ja uciekłam…
-Ale…
-nie Will..za dużo już powiedziałeś-zadzwoniłam do szefa i
wziełam sobie wolne na reszte wieczoru. Siedziałam w domu sama, bo mama znów poszła
do pracy na nocną zmiane. Nie wiem co w tym momencie było gorsze. Samotne siedzenie
w domu? Czy rozmowa z Willym…